top of page

Chów wolnowybiegowy.

Zaktualizowano: 1 gru 2021


Coraz popularniejsza metoda tego chowu koni bierze się z poszerzającej się wiedzy na temat ich natury, ale jednocześnie z powodu coraz częstszych chorób układu oddechowego typu RAO. Konie to zwierzęta żyjące w naturze na ogromnych obszarach, oczywiście nasze są udomowione, ale mimo wszystko potrzeba poruszania się nie wygasła. Dzikie konie potrafią dziennie zrobić około 30-40km, porównywalnie koń, który całą dobę przebywa w boksie przedrepta raptem 300m.Najwięcej (mam nadzieję) jest takich koni, które jednak wychodzą na te 8-10 godzin na dwór wraz ze swoim stadem i one są w najlepszej sytuacji poza wolnowybiegowymi. Jest jednak multum właścicieli, którzy sądzą, że biorąc zwierzaka na trening, w karuzelę albo na kwaterkę robi mu przyjemność i tym zaspokaja naturalne potrzeby. Koń to zwierzę, które cierpi w ciszy. Tak – uważam, że trzymanie konia w boksie dłużej niż jest to konieczne może wywoływać cierpienie.

Nasze konie w większości są chore, na różne schorzenia, zaczynając od chorób układu oddechowego, a kończąc na całkowitej ślepocie. O ile to pierwsze wydaje się przekonującym argumentem dla większości koniarzy do całodobowego trzymania na dworze, to drugie już zupełnie nie. Mamy konie w wieku od 1 roku do 30stu lat. Wszystkie przyzwyczailiśmy do mieszkania na zewnątrz, czasem trwało to i dwie zimy, niektóre są derkowane, ale z całą pewnością szczęśliwsze. Skąd to wiem? Zaobserwowałam, że każdy koń, który spędzi już kilka nocy na dworze staje się pewniejszy siebie. U nas nie ma koni płochliwych – oczywiście nadal są to zwierzęta uciekające - więc mają prawo się wystraszyć i z pewnością czasem to robią, ale o wiele, wiele rzadziej niż wcześniej. Dzięki temu współpraca z nimi już na progu staje się dużo prostsza, a one są w stanie nam szybciej zaufać, z wzajemnością. Zanotowaliśmy wiele przemian z nerwowych dzikusów, do koni które odnalazły wewnętrzny spokój gotowe dzięki temu do kontaktu z człowiekiem na stopie partnerskiej. Poza tym, że przyzwyczajają się do radzenia sobie w ciemności, co owocuje większym spokojem w dzień, to oczywiście samoistnie mają zapewnioną większą dawkę ruchu, co daje spokój psychiczny i energetyczny. Aspekt zdrowotny to teraz już jest tak naprawdę tylko lub aż dodatek. Zależy w jakim przypadku. Jest kilka koni chorych na RAO, które obchodzą się teraz bez leków przez większość czasu, na samych ziołach i mają dużo lepszą wydolność. Absolutnie żadna stajnia z najlepszą, niepylącą ściółką nie zastąpi świeżego powietrza. Mojej Iskrze, ciężko chorej na nawracającą obturacyjną chorobę dróg oddechowych mieszkanie na dworze przedłużyło życie o jakieś trzy lata. Jestem za to wdzięczna mojemu zdrowemu rozsądkowi. Dzięki temu że mieszkała na dworze, odeszła nie dusząc się, po prostu serce odmówiło już posłuszeństwa. Kto ma chorego na RAO konia, wie o czym mówię. Bo nie ma nic gorszego niż patrzeć na zwierzaka, któremu już nie pomagają leki i zastanawiać się czy trzeba go uśpić teraz żeby szybciej nie zabrakło mu oddechu, czy jeszcze się wstrzymać i poczekać co przyniosą kolejne godziny.

Na początku było ciężko, bo człowiekowi się wydaje, że kiedy jemu jest zimno to koniowi też. I że koń równie mocno jak my, w zimowy poranek marzy o tym żeby leżeć pod kołdrą w ciepłym łóżeczku, a jak pada myśli tylko o tym żeby wejść pod daszek. Nasze konie rzadko korzystają z wiaty. Jedynie wtedy kiedy pogodzie towarzyszy przenikliwy wiatr przez dłuższy czas. Wtedy wchodzą na kilkanaście minut albo nawet stają obok tej wiaty, a potem dalej idą jeść sianko. Nawet dzisiaj, po paru latach praktyk mam czasem taką myśl, czy im jednak nie jest zimno? Nie, w 95% przypadków naprawdę nie i wystarczy po prostu zmienić nastawienie, zrozumieć ich potrzeby, bo wszystko jest kwestią zahartowania i zdrowego rozsądku. Kiedy przyzwyczajamy konia do mieszkania na dworze, a wcześniej stał całe życie zimę w stajni, powinniśmy bardzo przykładać się do kontrolowania jego samopoczucia. Moja niewidoma Plama pierwszej zimy musiała od około -7 stopni wrócić jednak na noce do stajni, bo nie była po prostu jeszcze na to gotowa. Ale jak ona źle znosiła mieszkanie w boksie. Każdy ruch czy stuknięcie wywoływało niepokój i dreptanie po boksie, nierzadko uderzanie głową o ściany. To był ciężki czas, ale drugiej zimy (oraz od poprzedzającej ją wiosny) stała już cały czas na dworze z derkami o wypełnieniu max 100g. Zobaczymy na ile się wzmocniła jej odporność tej zimy. Wszystko przed nami.

Dlaczego to robię? Większość pewnie puka się w głowę – skoro było jej zimno i trzeba było ubierać, albo zabierać do stajni, a ostatecznie zimować w boksie to po co dalej próbować? Ano po to żeby mogła odzyskać spokój psychiczny. Na padoku odnalazła harmonię, nie biega i nie uderza w ogrodzenie tak jak w ściany boksu, nie panikuje. To jest naprawdę luksus dla niej i egoistycznie powiem, że dla mnie jako dla właściciela. Każdy koń potrzebuje tego tak samo. Każdy koń jest koniem i ma potrzebę mieszkania ze swoim stadem przez całą dobę, a nie siedzenia na 12 metrach kwadratowych. Dzięki osiągniętej tym stylem życia większej harmonii z samym sobą będzie nam przyjaźniejszy, będzie grzeczniejszy podczas pracy, będzie bardziej chętny do współpracy i zdolny do nauki, a przede wszystkim po prostu zdrowszy i szczęśliwszy. Przecież kochasz swojego konia, rozważ takie rozwiązanie dla niego.

Comments


Subksrybuj

Dziękujemy za zgłoszenie!


Fundacja "HEARTLAND"
87-152 Łubianka
ul. Toruńska 1
NIP: 879 271 87 10
KRS: 0000 821213

© 2021 by Evi. Proudly created with Wix.com

bottom of page